skip to main |
skip to sidebar

Niezliczne gwiazdy
Wiszą w ciemności
Świecąc swą krwią
Światłem miłości
Nieme i lekkie
Jak piórka kolosy
Zwinne i płynne
Skowyczą w niebiosy
I nie wiedzieć czemu
Wciąż kpią życiem
Niby bąbelki
Niebiańskiego kremu
Senne a żwawe
Jak dziury w serze
Ale odwrotnie...
Substancją pustki
Dźwięk który syczy i huczy
Gdy słowa płyną swobodnie
Który dudni i brzęczy
Gdy łopoczą skrzydła ptaków
Nigdy nie wiesz czy to już on
Czy nim podszyte dziecię
Wsłuchujesz się głębiej i więcej
W warstwy położone najniżej, najwyżej
Cisza brzmi niewinnie
Jak burza groźna i szczera
I wiatr bezlitośnie swawolny
W takt tkania pająka
W spokoju swym niespokojny
We wzburzeniu kochający
Będący zawsze i we wszystkim
Najeżony bezruchem z jagodami